OD POWITANIA DO POŻEGNANIA » ROK 1994 ZAPROSZENIE

Rozmowa z Członkami Delegacji zapraszającej do Skoczowa
Ojca Świętego Jana Pawła II w 1994 roku w składzie: Ks. Prałat Alojzy Zuber – skoczowski Dziekan i proboszcz Parafii p.w. św. Ap. Piotra i Pawła w Skoczowie, Witold Dzierżawski - ówczesny Burmistrz Skoczowa, Józef Drabina - ówczesny Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Skoczowa, Antoni Kratki - budowniczy papieskiego ołtarza na Kaplicówce

Rozmawia Andrzej Bacza

Pomysł był niecodzienny ale bardzo zapadł nam w serca

A.B. Księże Proboszczu, kto pierwszy wpadł na ten niezwykły pomysł?

Dzisiaj po kilkunastu latach trudno powiedzieć kto pierwszy wpadł na ten pomysł. O ile pamiętam, chyba zapytała mnie o to Pani mgr Halina Szotek. Powiedziała mniej więcej tak: „... czy mogłaby pojechać do Watykanu delegacja i zaprosić Papieża do Skoczowa...”- tyle pamiętam. Ja po namyśle odpowiedziałem, że jest to możliwe. Jednak, aby w ogóle była możliwość przekazania takiego zaproszenia, najpierw należało porozmawiać z naszym Biskupem Ordynariuszem Tadeuszem Rakoczym.

A.B. Czy długo trwały przygotowania?

Chcieliśmy pojechać do Papieża już w maju 1994 roku, bo już wiedzieliśmy że Ksiądz Biskup zapraszał Papieża do odwiedzenia nowej Diecezji Bielsko-Żywieckiej. Niestety, pod koniec kwietnia Ojciec Święty złamał nogę. Kilka tygodni później, w czasie pielgrzymki sarkandrowskiej, Biskup T. Rakoczy powiedział mi: „... trzeba będzie tę wizytę odłożyć na później...” do czasu powrotu Papieża do zdrowia i powrotu do codziennych obowiązków. Kiedy już dowiedzieliśmy się, że Jan Paweł II wrócił ze szpitala i przyjmuje delegacje, skontaktowaliśmy się z Ks. Biskupem i dostaliśmy informację, że Watykan został powiadomiony o przyjeździe delegacji ze Skoczowa. Podjąłem decyzję, że w składzie delegacji muszą się znaleźć dwie osoby z władz samorządowych miasta i byli to ówczesny burmistrz Witold Dzierżawski i zastępca przewodniczącego Rady Miejskiej Józef Drabina, a Pana Antoniego Kratkiego zaprosiłem jako parafianina i wielkiego dobrodzieja zawsze wspierającego nasz kościół i całą parafię. Należy tu wspomnieć, że oprócz wielu innych spraw był on bardzo zaangażowany w postawienie krzyża papieskiego z katowickiego Muchowca na naszej skoczowskiej Kaplicówce.

A.B. Jak Ksiądz Proboszcz pamięta dzień wyjazdu?

A.Z. Wyjeżdżaliśmy w poniedziałek rano, 5.40 – ostatnie pieczęcie na zaproszeniu, podpisy w kancelarii i po godzinie szóstej rano wyruszyliśmy. Około godziny 22 wieczorem stanęliśmy przed bramą Watykanu na Furcie Pielgrzyma. Siostra zakonna ze zdziwieniem stwierdziła „... mieliście być dopiero jutro...”. Plan był taki, że w Asyżu spędzimy noc, ale zjazd z autostrady przegapiliśmy i pojechaliśmy wprost do Rzymu. Ale siostra znalazła dla nas nocleg i już we wtorek rano z Ojcem Konradem Hejmo koncelebrowałem Mszę św.

A.B. Co się działo później?

A.Z. Następnie uczestniczyliśmy w Bazylice Św. Piotra we Mszy św. odprawianej przez Ojca Świętego. We środę dostaliśmy informację, że następnego dnia rano będziemy mieli możliwość uczestniczyć w porannej Mszy św. w Castel Gandolfo i zostaniemy przyjęci przez Papieża.

A.B. Jak wyglądał moment samego spotkania z Ojcem Świętym ?

A.Z. Papież podszedł do nas i ja jako ksiądz prezentowałem wszystkich członków delegacji. Mnie już Papież pamiętał z poprzednich wizyt i pielgrzymek. Wręczyliśmy Janowi Pawłowi II symboliczne podarunki- ja zaproszenie, pozostali z naszej grupy - miniaturkę popiersia bł. Jana Sarkandra (miniaturka tego, który znajduje się w Sarkandrówce na dole w korytarzu). Był jeszcze album Edwarda Biszorskiego i obraz krzyża na Kaplicówce. Papież po pozdrowieniu zapytał „... co Biskup was wysłał?...” odpowiedzieliśmy, że jesteśmy za zgodą i wiedzą Biskupa, ale z naszej inicjatywy. Dalej Papież powiedział odnosząc się do Bł. Jana Sarkandra „... mają go kanonizować ...” i dodał „... mówią mi że z Ołomuńca do Skoczowa jest niedaleko, można to przeskoczyć ...”. Poczucie humoru nie opuszczało go nigdy w kontaktach z ludźmi. Ale nie udzielił żadnej wiążącej odpowiedzi. Ale też nie powiedział o ewentualnych przeszkodach.

A.B. Wtedy było już pewne, że Papież pojedzie do Czech?

A.Z. Ważyła sprawa, czy kanonizacja ma być w Ołomuńcu, czy w Watykanie. Niektóre kościoły protestanckie w Czechach zajęły krytyczną postawę wobec kanonizacji Jana Sarkandra, ale był to problem episkopatu czeskiego. Ale odczuliśmy, że raczej uroczystość odbędzie się w Ołomuńcu.

A.B. Czyli można powiedzieć, że „zasialiście myśl”

A.Z. Być może tak, jednak byliśmy zbyt niską w hierarchii delegacją, aby Papież mógł zająć jakieś stanowisko. Ale wrócę, jeszcze do rozmowy z Ojcem Konradem Hejmo, którą odbyłem wcześniej. Powiedział mi, że „...Papież jest rozgoryczony tym jak Polacy głosowali w wyborach, ale nie chciałby przejść do historii jako Papież, który się na Polaków obraził i dlatego zastanawia się jak wyjść z tej sytuacji”...– tak powiedział Ojciec Hejmo. Teraz widząc jak się to wszystko potoczyło, myślę, że Jan Paweł II bardzo chciał odwiedzić Polskę. Była to – jak określono tą pielgrzymkę do naszej diecezji - wizyta prywatna - zatem nie trzeba było zachowywać pełnego protokołu dyplomatycznego.

W.D. Nawiązując do tego co Ksiądz Proboszcz powiedział o tamtej sytuacji w Polsce trzeba jeszcze dodać, że i bostatnia pielgrzymka Jana Pawła II w 1992 też była tak bardzo nieżyczliwie przyjęta przez część prasy. Pojawiało się wiele słów krytyki, że w Polsce jest wielu biednych ludzi, a tu się wydaje pieniądze na przyjęcie Papieża ...

A.B. Pamiętam, nawet artykuły w naszej lokalnej gazecie ...

W.D. Ja również prowadziłem takie „dyskusje” z prasą. Zawsze mnie o to pytali.. Pielgrzymka do Skoczowa to był „sposób” Ojca Świętego na kolejne spotkanie z Ojczyzną. Bardzo chcieliśmy, aby Jan Paweł II wiedział, że Go kochamy i oczekujemy. I najserdeczniej zapraszamy do Polski, do Skoczowa.

A.B. Wierzył Pan w powodzenie tej misji?

W.D. Zanim odpowiem, wrócę jednak do początku i potwierdzam, że osobą która zwróciła się do mnie z tym niezwykłym pomysłem była Pani Halina Szotek. Remontowaliśmy wtedy ratusz – a na wieży ratuszowej znajduje się obraz Jana Sarkandra. Wspólnie przeprowadziliśmy wiele rozmów na tematy historyczne, w czasie kilku wspomniała o swoim pomyśle, który ogromnie mnie zainteresował.

A.B. Mówimy o obrazie świętego Jana Sarkandra, wtedy błogosławionego ...

W.D. …tak, wtedy błogosławionego. Jak już wspominałem, sporo rozmawialiśmy z Panią Haliną o Janie Sarkandrze, o historii miejsca Jego urodzenia (dziś mieści się tam muzeum sarkandrowskie). Pani Halina Szotek zawsze miała głowę pełną różnych dobrych pomysłów i muszę powiedzieć raz jeszcze, że to Ona powiedziała, aby spróbować zaprosić Papieża do Skoczowa. Ja wtedy powiedziałem, że to jest wręcz nieprawdopodobne, aby mogło się udać. Jednak Pani Halina ciągle przypominała mi o swojej inicjatywie. I jak wiadomo kropla drąży.... - więc i ja, w pewnym momencie, nabrałem wiary, że trzeba spróbować to zrobić...

A. B. …a zatem?

W.D. ...dzięki temu impulsowi i wytrwaniu wydarzyła się rzecz piękna, z początku wydająca się niemożliwą .

A.B. Jak Pan pamięta moment z spotkania Ojcem Świętym?

W.D. Pamiętam go bardzo podobnie jak Ksiądz Prałat. Dla mnie to pierwsze spotkanie z Ojcem Świętym było niesamowitym przeżyciem. Właściwie ze wzruszenia to niewiele pamiętam. Może tylko to ogromne i głębokie uczucie radości ze spotkania. Ale najpierw towarzyszyła nam troska i obawa – czy uda się Jana Pawła II zobaczyć, zaprosić, czy zgodzi się....

A.B. …baliście się, że nie będzie można osobiście przekazać zaproszenia Papieżowi?

W.D. …Ksiądz Proboszcz też się tego obawiał. Wcześniej, jak weszliśmy do Bazyliki św. Piotra, to spotkaliśmy tam Arcybiskupa Alfonsa Nossola. Odniosłem wrażenie, że On wiedział po co przyjechaliśmy do Watykanu. Podczas tej pierwszej, krótkiej rozmowy z Ojcem Świętym Janem Pawłem II podczas środowej Audiencji Generalnej, udało nam się zaprosić Go do Skoczowa. Jednak nie mieliśmy przy sobie ani tekstu zaproszenia ani naszych podarunków. Bałem się, że nie spotkamy się z Nim raz jeszcze, że złożymy u kogoś nasze zaproszenie i skromne dary…

A.B... ale wiara czyni cuda?

W.D. Tak, bardzo chcieliśmy spotkać się z Papieżem. I w tym pełnym napięcia oczekiwaniu otrzymaliśmy radosną informację, że następnego dnia, bardzo wcześnie rano, mamy jechać do Castel Gandolfo ...

A.B. Kto Wam to zakomunikował?

W. D. Ojciec Konrad Hejmo. Zawiozła nas tam Siostra zakonna – pamiętam, że wiozła nas białą Toyotą ...

A.B. Dojechaliście do Castel Gandolfo, uczestniczyliście we Mszy Św. a potem?

A.Z. Ojciec Hejmo zaprowadził nas do jednej z sal. Kazał poczekać, bo już trwało spotkanie Ojca Świętego z inną grupą z Polski.

A. B. Jak długo trwało bezpośrednie spotkanie z Ojcem Świętym?

W. D. Myślę, że około 15 minut.

A. B. Rozumiem, że wytworzyła się taka sytuacja, że później relacjonowaliście sobie nawzajem co każdy z Was mówił bo nastąpiła taka amnezja ..

A.Z. ... tak, spotkanie z Papieżem było bardzo głębokim przeżyciem. Naprawdę nie potrafiłem zapamiętać co mówiłem. Mieliśmy ze sobą nawet dyktafon, który chcieliśmy włączyć w czasie spotkania ale nic z tego nie wyszło. Siła przeżycia była tak duża, że nikomu nie przyszło do głowy aby pamiętać o dyktafonie ...

A.B. Czyli przygotowanie było pełne ale rozumiem, że ...

W.D. …wzruszenie ze spotkania z Papieżem to bardzo głęboki i absolutnie niepowtarzalny rodzaj emocji.

A.Z. On nas nie onieśmielał rangą swej pozycji, tym, że jest Następcą Piotra. Raczej swoją ogromna bezpośredniością. Mimo tego siła przeżycia jest tak duża, że jedni płaczą, inni nie potrafią „wydusić” ani słowa. Ja zawsze, wiem to potem z fotografii, jestem uśmiechnięty na spotkaniu z Papieżem. Czy to na Placu Św. Piotra w czasie dziękczynnej pielgrzymki z okazji w 5 rocznicy pobytu JPII w naszej Diecezji. Czy podczas składania Papieżowi darów ofiarnych na skoczowskiej Kaplicówce. Czy podczas innych pielgrzymkowych spotkań naszych parafian. Zawsze z radością oczekiwałem na spotkanie z Ojcem Świętym – zawsze umiałem przemówić i odezwać się, ale nie zapamiętałem co Papież mówił ...

A.B. Panie Witoldzie, z jakim uczuciem wracaliście do Skoczowa?

W.D. Wszyscy czuliśmy to samo, a sedno wyraził Ksiądz Proboszcz – Ojciec Święty nie odmówił ...

A.B. .. i pojawiła się iskierka nadziei...

W. D. ... tak, że oczekiwanie na odpowiedź jeszcze chwilkę potrwa, ale że nie jest to wykluczone...

A.Z. ... we mnie też była obawa, że Skoczów to zbyt małe miasteczko - gdzie by tam Papież do Skoczowa chciał przyjechać - tak sobie wtedy myślałem ...

A.B. ...czyli była to bardzo, bardzo niezwykła (wręcz szalona) inicjatywa ...

W.D. ...prawdę powiedziawszy, po naszym powrocie z Watykanu, wiele znanych osób mówiło (choć nie chcę podać nazwisk): „że im wyrośnie na dłoni kaktus jak to się sprawdzi.”

A.B. ... prawda, że kaktusy potem na tych dłoniach były ...

W.D. ... jak się witałem, to mówiłem - bo ukole...

A.Z. ...wróciliśmy do Skoczowa w niedzielę rano ... Jednak jeszcze podczas naszego pobytu w Watykanie ksiądz Karol Mozor pojechał do Pragi na kongres. Gdy tam dotarł już wiedziano o naszym spotkaniu z Papieżem. Podczas tego pobytu, Arcybiskup Mirosław Vlk, który właśnie wrócił z Watykanu odprawił Mszę św. Dowiedział się od któregoś z czeskich księży, że jest tu ksiądz ze Skoczowa. Arcybiskup powiadomił księdza Karola, żeby do niego przyszedł. I wtedy właśnie padły pamiętne słowa: „...13 maja Papież przyleci do Pragi, 14 to niedziela będzie kanonizacja, a 15 będziecie Go mieli u Siebie...” Potem wszystko przesunęło się o tydzień…

A. B. Czyli decyzje zapadły bardzo szybko?

A.Z. Tak, Arcybiskup Vlk musiał się tego dowiedzieć w Watykanie, może nawet od samego Papieża. Istnieje też możliwość, że nasze zaproszenie przyśpieszyło podjęcie decyzji o samej kanonizacji ale i tym samym o spotkaniu w Skoczowie. Jedyne co psuło radość z tej informacji to świadomość jak nieprzychylnie przyjmowana była wiadomość o spodziewanej kanonizacji w Czechach. Czasami była to bardzo wroga postawa. Do tego stopnia, że biskup Kościoła Braci Czeskich zapowiedział swoją nieobecność na ekumenicznym spotkaniu z Papieżem.

Natomiast, w tym kontekście, bardzo ciepło wspominam, jak redagowaliśmy tekst naszego zaproszenia do Papieża. Podczas pracy nad tekstem zaproszenia poszedłem do Księdza Andrzeja Czyża – ówczesnego proboszcza ewangelickiej wspólnoty, by zapytać się, nie uważa, aby było możliwe dopisanie jakiegoś wersu, który mógłby wyrażać postawę kościoła ewangelickiego. Po paru dniach otrzymałem na kartce napisane na maszynie zdanie „Żyjący razem z nami na tej ziemi ewangelicy także powitają wizytę z życzliwością i należnym szacunkiem”. W naszym zaproszeniu poza grzecznościowymi zwrotami, znalazły się również powyższe słowa.

A.B. rozumiem, że chcieliście pokazać, że na skoczowskiej ziemi potrafimy wzajemnie się szanować i żyć w zgodzie…

A.Z. Jeżeli w Czechach była taka trudna atmosfera to chcieliśmy mocno pokazać i podkreślić, że na Śląsku Cieszyńskim jest inaczej. Mimo różnic wyznaniowych potrafimy żyć w zgodzie i się szanować. Mieliśmy nadzieję, że to dodatkowy atut za przyjęciem zaproszenia, aby móc spotkać się również w Skoczowie ze społecznością ewangelicką. Mieliśmy również nadzieję, że z tego powodu wizyta w Diecezji Bielsko -Żywieckiej zacznie się najpierw od Skoczowa.

A.B. Panie Józefie Jak Pan sobie przypomina moment wyjazdu, kto przyszedł z tym pomysłem do Pana?

J.D. Usłyszałem ten pomysł od Księdza Alojzego Zubera, burmistrza Witolda Dzierżawskiego i Pana Antoniego Kratkiego. Wiedzieliśmy już wcześniej, że jest zamysł kanonizacji Bł. Jana Sarkandra w Ołomuńcu. I to była doskonała okazja, żeby podjąć próbę zaproszenia. Tym bardziej, że to niedaleko. Oczywiście było potrzebne poparcie Księdza Biskupa Rakoczego, który, jak pamiętam, podszedł do sprawy z entuzjazmem.

A.B. Czyli jadąc tam mieliście list żelazny od Księdza Biskupa i zaproszenie od władz miasta?

J.D....to znaczy byliśmy jakby cząstką tej władzy, bo członkiem delegacji był burmistrz, ja byłem wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej. Zaczęliśmy sprawę załatwiać jeszcze przed wyborami, kiedy byłem przewodniczącym Rady, stąd, jak sądzę, moja obecność w tej grupie...

A.B. Jak Pan odebrał moment, kiedy dowiedzieliście się o prywatnej audiencji ?

J.D. Ojciec Hejmo nam to zakomunikował i zapanowała ogólna radość. Następnego dnia wcześnie rano zastaliśmy w Castel Gandolfo Ojca Świętego, w kaplicy, pochłoniętego w długiej i głębokiej modlitwie. Później rozpoczął Mszę św. w koncelebrze z Prałatem Stanisławem Dziwiszem. Po Mszy mieliśmy spotkanie z Papieżem. Ksiądz Prałat nas przedstawiał i każdy przekazał jakiś upominek.

A.B. Na pewno było to bardzo emocjonalne wydarzenie ...

J.D. Spotkanie było dosyć krótkie, w każdym razie przedstawiliśmy się skąd jesteśmy, Papież skojarzył te nasze tereny ze swoimi wędrówkami po Beskidach. Miejscowość Skoczów była mu znana, niejednokrotnie tędy przejeżdżał w drodze w góry.

A.B. Przekazaliście zaproszenie, nastąpiło pożegnanie i jak wyglądały Wasze rozmowy w drodze powrotnej ?

J.D. Byliśmy pełni nadziei, Papież zawsze mówił „jak Bóg da”. Jeszcze powracając do tego spotkania, obok w innej sali Papież spotkał się z oczekującą go grupą młodzieży i to spotkanie jak pamiętam było o wiele dłuższe. Papież miał niesamowicie dobry kontakt z młodzieżą. Papież na koniec spotkania podarował nam różańce, a później jeszcze Ks. Prałat Dziwisz przekazał nam różańce dla bliskich.

A.B. Wizyta została oficjalnie zatwierdzona i odbyła się, jakie Pan widzi efekty tego wydarzenia ?

Pamiętam kilka dni przed wizytą Papieża w Skoczowie, kiedy byłem jeszcze Prezesem Towarzystwa Miłośników Skoczowa wydaliśmy album o Skoczowie. Zapewne wzrósł kult św. J.Sarkandra. Z materialnych pamiątek mamy Szkołę im. Jana Pawła II, powstał obelisk na Kaplicówce, ks. Karol Mozor wydał piękny album w dziesiątą rocznicę pobytu Ojca Św. Jana Pawła II w Diecezji Bielsko Żywieckiej, później powstała kaplica w Wislicy przypominająca kształtem ołtarz papieski na kaplicówce. Zależy mi na tym, aby Kaplicówka, która sama w sobie posiada walory nie do przecenienia stała się miejscem odpowiednio zagospodarowanym.

A.B. Pan Antoni Kratki wiózł delegacje do Watykanu ...

A.K. No tak, byłem „nadwornym” kierowcą zespołu. Ale rozpocznę od innej historii, zacznę od tego, że pierwszą osobą, od której w ogóle taki pomysł usłyszałem, to była moja św. pamięci matka, która zmarła 26 września 1992r. I przed śmiercią jeszcze mówiła tak „...wreszcie, jak dojdzie do kanonizacji Bł. Jana Sarkandra to może być tak, że Papież przyjedzie do Skoczowa..” Pomyślałem wtedy Papież do Skoczowa ???! To mi się wtedy nie mieściło w głowie, dalej mówiła „.. jakby przyjechał to całą rodzinę zaproś do Skoczowa, bo to będzie bardzo dużo ludzi...” Ale to już historia. Wracam do momentu zaproszenia mnie w skład delegacji. Byłem zaproszony do Księdza Proboszcza, który zakomunikował mi, że znalazłem się w delegacji, która miała zapraszać Ojca Świętego do Skoczowa. Czułem ogromne zaskoczenie ale i wielką satysfakcję. Na pytanie czy mógłbym zawieźć wszystkich swoim samochodem – odpowiedziałem - naturalnie z przyjemnością.

A.B. Jak zapamiętał Pan sam moment spotkania z Papieżem?

A.K. Tak jak mówili już przedmówcy, po raz pierwszy spotkaliśmy się z Ojcem Świętym w Bazylice św. Piotra. Ale cały czas czekaliśmy na możliwość osobistej rozmowy. Następnego dnia Ojciec Hejmo, chyba przy kolacji, przekazał nam informację – zapytał „zjedliście, siedzicie dobrze ?” odpowiedzieliśmy, że tak i dalej O.Hejmo powiedział „to Wam coś powiem: jutro rano jesteście przyjęci przez Ojca Świętego w Castel Gandolfo”.

A.B. Jak rozumiem zapadło milczenie?

A.Z. Tak ale to było bardzo radosne milczenie...

A.K. Następnego dnia wcześnie rano przygotowania i wyjazd do Castel Gandolfo. Tam najpierw byliśmy na Mszy św., którą koncelebrował wraz z Papieżem również Ksiądz Prałat A.Zuber.

A.B. Panie Antoni – wierzył Pan w drodze powrotnej, że to się uda?

A.K. ... pamiętam jeszcze taki moment, że jak wyszliśmy już z tej sali, w której mieliśmy możliwość rozmowy z Ojcem Świętym, odchodząc żegnał nas jeszcze wtedy Prałat Dziwisz. Powiedziałem do Prałata wtedy, że ja wierzę, że jak Ksiądz Prałat będzie za tym, to Ojciec Św. będzie w Skoczowie. I później kiedy Ksiądz Stanisław Dziwisz przyjechał, po wszystkich decyzjach, do Skoczowa, miałem okazję mu to przypomnieć. Decyzje zapadły, 22 mają stała się oficjalną data !

A.B. Kiedy się Pan dowiedział, że budowa papieskiego ołtarza spocznie na Pana barkach?

A.K. Było to początkiem lutego 1995 roku. Architekci Ludwik Herok i Alojzy Wróblewski przygotowywali dokumentację. Spotkaliśmy się na specjalnej naradzie w salce katechetycznej, zostało zaproszonych kilka największych firm budowlanych m.in. Dromex, Mostostal, nasza firma. Było to spotkanie, na którym miała zapaść decyzja kto ma się podjąć wykonawstwa. I doszło do sytuacji, że nikt tego nie chciał się podjąć. Czasu było bardzo mało a skala trudności bardzo poważna. Pamiętam jak dyrektor M.Giemza po dłuższej debacie powiedział „ ... no Antek był zapraszać Ojca Św., to niech to wybuduje..” i tak to w skrócie się stało.

A.Z. Powiem jeszcze o takim jednym szczególe w ostatnich dniach lutego 1994r. była w Skoczowie delegacja z Watykanu obejrzeć ewentualne miejsce przyjęcia Papieża. Wyjechaliśmy na Kaplicówkę i szczegółowo oceniano możliwości pomieszczenia wiernych, ołtarza i całej logistyki.

A.B. Wiem, że bardzo długo ważyły się losy projektu, inżynierowie spierali się w kwestiach obliczeń wytrzymałościowych?

A.K. Tak, dlatego też pojechałem z projektami na Politechnikę Krakowską do Rektora Prof. Flagi, który sprawdził obliczenia, podjął ostateczną decyzję opiniującą i mogliśmy rozpocząć budowę ołtarza.

A.B. Prace się toczyły intensywnie nawet w nocy ...

A.K. Tak, były momenty bardzo trudne, szczególnie przypominam sobie prace spawalnicze, kiedy do pomocy poprosiliśmy inż. Sytę ze swoimi spawaczami i jednocześnie pracowało piętnaście spawarek. Przypominam sobie jeszcze taki moment, kiedy przyjechał wielki autorytet inżynierii mostowej wspomniany już wcześniej Dyrektor. Dromexu Mariusz Giemza i po ocenie stanu prac (w połowie kwietnia), poklepał mnie po ramieniu i powiedział „Antek nie zdążysz”. Jak powiedział to praktyk tej klasy, to przyznam, że w nocy nie spałem. Ale wiedziałem, że nie ma takiej możliwości żeby nie zdążyć. Przecież Jan Paweł II ma przyjechać do Skoczowa – On na nas liczy – to dodawało sił i optymizmu. I szczęśliwie doprowadziliśmy sprawę do niezwykłego i niezapomnianego finału.

Dziękuję za rozmowę

  
 
Patronat medialny: